Starzymaleńcy – dorośli nadal mieszkający z rodzicami. Trend czy problem?
Gniazdownicy takim terminem określa się osoby dorosłe w wieku ok. 30 lat i więcej, które nadal mieszkają z rodzicami lub nadal są regularnie przez nich wspierani finansowo. Niestety Polska należy do tych niechlubnych krajów, gdzie dorośli ludzie dość późno wchodzą w samodzielne życie.
Jak donoszą badania z roku na rok coraz więcej młodych Polaków w wieku 25-34 lat mieszka nadal z rodzicami. Obecnie ten wskaźnik sięga ok 45%. Niemniej jednak tendencja jest wzrostowa. A co trzecia dorosła osoba w wieku produktywnym nie deklaruje opuszczenia gniazda rodzinnego.
Psychologowie dostrzegają w tym i problem i trend. Widzą duże zagrożenie w tym, że młodzi ludzie, którzy nadal są pod opieką rodziców, nie mają szans na pełne usamodzielnienie się. W naszym kraju wpływa na to wiele czynników.
Względy ekonomiczne, jako podstawowe powód gniazdowania u rodziców
Nie czarujmy się, ale wejście w dorosłe życie w naszym kraju do łatwych nie należy. Jeżeli nie mamy wsparcia ze strony rodziców, to ta droga może być bardzo kręta i zawiła dla wielu młodych ludzi w wieku produktywnym. Generalnie warunki finansowe, czyli zarobki młodych ludzi, którzy wchodzą w życie, nie są imponujące. Często za pensję trudno im się utrzymać, a już nie mówię o najmie lub zakupie własnego mieszkania na kredyt. Poza tym ich sytuacja zawodowa często bywa nie stabilna, bo pracując na tzw. umowy śmieciowe, nie mają gwarancji stałego zatrudnienia i to w dużej mierze również powstrzymuje ich przed odejściem z domu. Taka sytuacja ekonomiczna nie sprzyja prowadzeniu życia na własny rachunek.
Rozpieszczone duże dzieci
Obecnie bezstresowe wychowanie w wieku dziecięcym prowadzi do bardzo wielu problemów u takiego człowieka w dorosłym życiu. Dziecko rozpieszczane, chowane pod kloszem, za które rodzice wszystko wykonywali, przy okazji wożone i przywożone ze szkoły oraz z zajęć dodatkowych powoduje, że taki już dorosły człowiek ma problem z zadbaniem o samego siebie. Obecny trend rodzicielski traktowania dzieci jak przysłowiowe lalki, czyli wykonywanie za nich wszystkich czynności domowych, takich jak pranie, sprzątanie, gotowanie posiłków, przy okazji zapisywanie ich na dodatkowe zajęcia lekcyjne, aby ciągle podnosiło swoje kwalifikacje, aby w przyszłości dostało się na dobre studia, a potem miało dobą prace, powoduje, że latorośl czuje się, jakby była najważniejsza w domu, przy której wszyscy mają skakać. A rodzice, widząc ile ich dziecko ma nauki w szkole i na dodatkowych zajęciach nie angażują go w prace domowe. No bo syn czy córko się uczą, nie mają czasu posprzątać, nie mają czasu na posiłek, dlatego jedzenia trzeba im zrobić i podetknąć pod nos. Tak naprawdę dzisiejsze dzieci mają podane przez rodziców wszystko na talerzu.
Konsekwencją tego jest to, że taki nastolatek wyrasta na osobę zupełnie niedostosowaną do życia samodzielnego i nawet sobie nie wyobraża, aby mógł mieszkać sam bez rodziców. Nawet jeżeli skończy studia i znajdzie pracę z perspektywami, to wizja mamusinych obiadków i wypranych ubranek, poukładanych równo w szafie nie zachęca go do odejścia z domu i przyjęcia obowiązku samodzielnego życia.
Dorosłe dzieci..
Chowanie pod kloszem wywołuje obecnie jeszcze jeden problem, który się kształtuje w naszym społeczeństwie. Otóż młodzi ludzie nie chętnie chcą się wiązać na stałe i zakładać rodziny, ponieważ to się wiąże z odejściem z domu. Dlatego wolne związki lub seks bez zobowiązań stają się normą. W tym wypadku zaznacza się niebezpieczny trend antyrodzinny, czyli życia jako wieczny singiel z przygodnymi romansami. Co nie sprzyja obecnie promowanej polityce prorodzinnej w naszym kraju.